Władysław Długosz 1864 - 1937

PIONIER ROZWOJU PRZEMYSŁU NAFTOWEGO

Władysław Długosz, Senator, poseł na Sejm Krajowy, poseł do austriackiej Rady Państwa, minister dla Galicji i prezes Krajowego Towarzystwa Naftowego, urodził się 12 lipca 1864 roku w Krakowie, syn Franciszka (sędziego) i Marii z Hoennich (Szwajcarki). Po ukończeniu 6 klas Szkoły Realnej w Krakowie, odbył studia techniczne w Pradze.

Po ukończeniu studiów zainteresował się Długosz gorlickim przemysłem naftowym. W 1887 r. osiadł na stałe w małej, liczącej wówczas ok. 100 chat krytych najczęściej słomą lub gontem, wsi Siarach. W wiosce istniał drewniany pałac rodziny Dembowskich. Ta mała miejscowość posiadała aż 4 karczmy żydowskie, w których tracili swe zarobki miejscowi i przyjezdni nafciarze. Przez pewien okres czasu pracował Długosz na pobliskich kopalniach w Siarach, Sękowej i Ropicy Ruskiej, gdzie przeszedł wszystkie szczeble zawodowe od pomocnika kowala, pomocnika szybowego do wiertacza zmianowego włącznie. W latach 1888- 1889 odbył praktykę wiertniczą na kopalni barona Brunickiego w Klęczanach k. Nowego Sącza, gdzie otrzymał dyplom kierownika kopalni. Chcąc jednak poznać nie znany jeszcze system wiercenia, odbył dodatkową praktykę wiertniczą w Krygu i Kobylance, gdzie wiercili Kanadyjczycy tym właśnie systemem. W tym czasie ukończył szkołę wiertniczą w Bóbrce. Pierwsze kroki jako samodzielny przedsiębiorca stawiał w Siarach 1890 r., niestety - bez powodzenia. Stracił na wierceniach cały majątek jaki posiadał.

W tym też czasie prowadził w Siarach i Sękowej działalność wiertniczą i wydobywczą dziedzic Siar, Władysław Dembowski, któremu również nie sprzyjało szczęście w interesach. Na prowadzenie ruchu wiertniczego zaciągnął kredyt bankowy, a na poczet długów zastawił hipotecznie swe włości w Siarach, które w kilka lat później utracił.

Władysław Długosz zaraz na początku swego pobytu w Siarach, zapoznał się z Kamilą Dembowską, najstarszą z czterech córek Dembowskiego. Niedługo znajomość ta przerodziła się w miłość. W tym miejscu nie od rzeczy będzie wspomnieć, że Długosz zakładając własną kopalnię w Siarach, popadł w niełaskę u Dembowskiego, który widział w młodym, dynamicznym 26 letnim mężczyźnie groźnego konkurenta naftowego, może to dlatego utrudniał mu w zalotach do córki.

List miłosny pisany przez Władysława Długosza w 1890 r. do Kamili Dembowskiej:

List Wł. Długosza do Kamili - kliknij „Pusty las 14 października 1890 r. - Kamilu! - Chciałem już nieraz ustnie Ci wypowiedzieć co myślę i czuję - lecz nadaremnie szukam ku temu sposobności, będąc otoczony zewsząd wrogością a z drugiej strony jeśli mogłem kiedy co powiedzieć - to obawiałem się zwrócić uwagę drugich i ściągnięcia na Ciebie nieprzyjemność - bo wiem, że powodem wszelkich nieporozumień między mną i Twoim ojcem tak domowych jak i w interesie jest właśnie jak się wyraził „ten skok nadludzki który chciałem uczynić" - lecz cóż ja temu winien że przywiązałem się całą dusza i sercem do Ciebie?

Od czasu mego przybycia do Siar, tj. z górą 3 lata zawsze natrafiałem na Twą dobroć - uprzejmość dla mnie - nie dziw że przylgnąłem do Ciebie - i że od dwóch przeszło lat jesteś moją myślą całą. - Wiem że moje myśli za śmiałe - wiem żem nie wart tego szczęścia o którym marzę - lecz nie mogę powstrzymać się od wynurzenia Ci wszystkiego jak również skierowania mej prośby serdecznej o danie mi poznania Twej myśli i przekonania.
Nie używam tutaj stylu wysoko nośnego, ani zwrotów poetycznych etc. Piszę po prostu to co z serca czcią dla Ciebie przepełnione płynie.
Ze ja Cię kocham serdecznie i szczerze chyba Ci pisać nie potrzebuję-wszak to uważać i czuć możesz lecz ponieważ mam to przekonanie że masz dobre i litościwe serduszko choć jest otulone zimną że tak powiem pokrywką to z pewnością odpowiesz mi na pewne pytania które Ci postawić się ośmielę - Czy mogę rachować na Twą wzajemność? - Czy oprócz uczucia przyjaźni jaką sobie u Ciebie zasłużyłem mogłabyś Kamilu święt-szym obdarować mię uczuciem? - Czy mię choć trochę kochasz?
Odpowiedz szczerze i otwarcie bez wpływu osoby drugiej, a ja ze swej strony przysięgam na honor uczciwego człowieka na wszystko najświętsze co posiadam, że tajemnicy tej dochowam aż do czasu kiedy z Twą wolą użytek by z niej zrobić można.
Sądzę Kamilu - że Ty masz serce co czuje! - pojmujesz że mię to gryzie i martwi bardzo że nie masz do mnie zaufania -lecz błagam Cię o świętą prawdę. - Jeśli do nie uczucia nie masz, jeśli mnie nie kochasz to powiedz mi to niech się nie trudzę - niech moimi grzecznościami i serdecznością nie sprawiam Ci przykrości i uważam na obmowę - a czcząc Cię i kochając sprawienie Ci przykrości - większą dla mnie przykrość.
Zawsze jednak pamiętaj że masz we mnie zupełnie zaufanego Ci człowieka, że w każdej chwili życia rachować nań możesz i że sprawienie Ci największej przysługi zawsze szczęściem dla mnie tylko być może - Jeśli mi sprzyjasz i jeśli mnie kochasz - to daj mi to poznać - ja to na dnie serca ukryję -będzie mi moja praca przyjemniejsza - życie weselsze, a może przyszłość co przyniesie, że się myśli nasze urzeczywistnić by mogły. Z jakąż radością pracowałbym i wylewał pot z mego czoła - z jakąż dumą zasiadałbym przy ognisku, którego by Ty była Panią. - Jakżeż szczęśliwym bym był gdybym znalazł to co w latach dziecinnych już straciłem - przywiązanie i przychylność drugiej osoby.

Władysław Długosz z żoną Kamilą z Dembowskich Wiem że rodzice Twoi Kamilu temu nie przychylni, wiem że ojciec Twój chętnie by mnie zdeptał żem śmiał oczy me i myśli ku Tobie zwrócić - Lecz może i ja stanę kiedyś tak materialnie by jego wymogom radość uczynić - Dlatego błagam o Twój wyrok - chcę wiedzieć czy mogę mieć w Tobie tą gwiazdkę przewodnią - zachętę do dalszej pracy - cel mego życia.
Nikomu nie dam poznać mego szczęścia widzieć Ciebie od czasu do czasu szczęściem by dla mnie było - wierz mi że ile razy czasami mi rękę uściśniesz to mam ochotę rzucić Ci się do nóg - całować kraj twej sukni. Nie lubię kłamać tym bardziej pisząc to wierz mi że pragnę zyskać dla siebie opinię porządnego, sumiennego pracowitego człowieka po to głównie - by zyskać sobie Twe uczucie.
Lecz ja się rozpisał i dal porwać marzeniom, a jeśli serduszko Twe odwzajemnić się mi nie może, jeśli mi odpowiesz odmownie - to bądź pewna że jedno słowo skargi lub żalu z ust mych nie wypłynie bo przecież nie można uczucia komuś wmówić - lecz postąp zemną otwarcie a będę Cię szanował i czcił jeszcze więcej.
Nie podzielaj się z nikim treścią tego listu bo wiesz że na żadną przychylną duszę liczyć nie można co do tej pretensji -jeżeli chcesz dać odmowną odpowiedź zwróć mi wprost te słowa na zad - będę wiedział co to ma znaczyć, lecz jeśli chcesz mię uszczęśliwić prawdziwie, napisz mi siów parę. Jeżeli odpowiesz pisemnie to list Twój choćby był dla mnie najdroższą pamiątką - zwrócę Ci na zad jeśli zażądasz co pisemnie słowem honoru stwierdzam jak również dotrzymanie tajemnicy - zawierz mi raz jeden Kamilu!
Kończę moje pisanie bo i miejsca brak a północ dawno na kopalni odtrąbili. Bądź więc szczerą i otwartą - zaufaj mi...
Twój - jeśli go przyjmiesz- Władysław

„Ps. W czwartek o godzinie 11 w nocy powróciłem z Ropicy konno - całą drogę o Tobie myślałem. Jeszcze raz Cię proszę serdecznie napisz mi co czujesz? - Miej litość - dobranoc Ci Milciu".

Jak się później okazało, miłość przystojnego Władysława została odwzajemniona. Kamila Dembowska zakochana bez granic w przystojnym młodzieńcu, nie zważała na sprzeciwy ojca i 6 czerwca 1896 r. stanęli na ślubnym kobiercu, tworząc zgodną i stabilną rodzinę. Z małżeństwa tego urodziła się czwórka dzieci: Maria, Tadeusz, Jan i Tymoteusz.
Świadkami na ślubie byli gorliccy naftowcy: William Henry Mac Garvey i Wojciech Biechoński (burmistrz miasta Gorlice).

W1893 r. zatrudnił się Długosz w firmie Bergheim i Mac Garvey i wyruszył jako kierownik kopalni do Borysławia z kompletnym rygiem wiertniczym kanadyjskim wraz z asystentem Janem Rączkowskim (1861-1947) również z Siar. W tym czasie według Długosza; Schodnica była centrum przemysłu naftowego, a Borysław był jeszcze prawie pustkowiem.
Długosz prowadził wiercenie otworu w Borysławiu „Na Potoku" w trudnych warunkach geologicznych, gdyż w głębokości 500 m napotkano ściskające pokłady woskowe. Długosz nie zrażał się tym, nadal przez dłuższy czas prowadził wiercenie tego otworu wbrew decyzji Mac Garveya, który zwątpił zupełnie w możliwość osiągnięcia dodatnich rezultatów. Długosz wprowadził po raz pierwszy w historii wiertnictwa rury grubościenne i żerdzie żelazne, zamiast dotychczas używanych drewnianych, i przez te udoskonalenia techniczne dotarł w 1896 r. do pokładów w głębokości 900 m, z których otrzymał produkcję 40 ton ropy naftowej / 24 h. W ten sposób stał się W. Długosz odkrywcą głębokich złóż ropy naftowej w Borysławiu.

Władysław Długosz awansował u Mac Garveya na dyrektora kilku kopalń w Borysławiu, a (niepiśmienny) asystent Jan Rączkowski mianowany został kierownikiem kopalni.
Przepowiednie Wł. Długosza co do Borysławia sprawdziły się, bo po upływie kilku lat cała przestrzeń Borysławia i sąsiednich Tustano-wic pokryła się wieżami wiertniczymi rozmaitych polskich i zagranicznych przedsiębiorstw.
Borysław - zima 1930 r. - kliknij W wyniku odkrycia tych bogatych złóż ropy, znaczna część ruchu wiertniczego z Zachodniej Galicji przeniosła się na wschód. W 1904 r. dowiercono otwór ,,Wilno" z produkcją 400 ton ropy/24 h, otworu „Litwa" z produkcją 800 ton/ 24 h, a w końcu dowiercono w 1908 r. w Tustanowicach otwór „Oil City" z wydajnością 2500 ton ropy/ 24 h.
W tym to okresie, aż do pierwszych lat wojny światowej obserwujemy u Długosza najświetniejszy okres w jego życiu, kiedy z dyrektora Karpackiego Towarzystwa Naftowego stał się wielkim samodzielnym przemysłowcem polskim, kiedy jako poseł na Sejm i do Rady Państwa, zaczął brać czynny udział w życiu politycznym, i kiedy wreszcie w rządzie wiedeńskim został ministrem dla Galicji. Kariera życiowa człowieka o nieskazitelnym charakterze, który odkrył Borysław, dotrzymywała przez cały czas kroku wielkiemu rozpędowi samego przemysłu, a nawet poszła dalej, bo poza przemysłem wkroczyła w dziedzinę szerokiej działalności społecznej i politycznej.
Długosz jako bogaty przemysłowiec, odkupił dobra swego teścia -wieś Siary. Odbudował i upiększył zniszczony po pożarze okazały pałac dworski z piękną bramą wjazdową, oranżerią i ciekawym parkiem krajobrazowym. Jednak z powodu licznych obowiązków związanych z przemysłem naftowym , gospodarz rzadko bywał w pałacowych komnatach.
Dla Towarzystwa Karpackiego stał się Borysław po odkryciu ropy przez Gorliczanina Długosza najpoważniejszym i najwięcej wartościowym obiektem, który rósł i rozszerzał się z dnia na dzień. W miarę wzrastania produkcji na terenach należących do Towarzystwa, wiercono coraz większą ilość szybów. Zakupywano nowe tereny w sąsiednich Tustanowicach, budowano rurociągi i zbiorniki.

Borysław - cerkiew - 1930 r. - kliknij Stanowisko dyrektora stawało się coraz bardziej odpowiedzialne, wymagało coraz więcej pracy, energii i zapobiegliwości, ale też i zyskiwało coraz więcej na znaczeniu. Dyrektor Długosz dzięki swej niezwykłej energii, szybkiej decyzji i ogromnej pracowitości, trzymał wszystko w swoim ręku. Pod sprężystym kierownictwem Wł. Długosza powiększała się ilość pracowników, rozrastała się administracja i o wszystkim decydował dyrektor, który wnikał w każdą sprawę i sam załatwiał interesantów.
Działalność Dyrektora Długosza rozszerzać się zaczęła z czasem także poza obręb Karpackiego Towarzystwa Naftowego. Rozwijające się w szybkim tempie kopalnictwo naftowe w Borysławiu wysunęło mnóstwo spraw lokalnych, jak np.: budowa dróg, budowa mieszkań dla wzrastającej w niezwykle szybki sposób ludności pracowniczej, budowa dróg kopalnianych i lokalnych, budowa sieci energetycznej, przeprowadzenie sieci telefonicznej i telegraficznej i in.
Długosz, dzięki inicjatywie, która go charakteryzowała i dzięki dużej ofiarności zyskiwał w Borysławiu coraz więcej uznania i popularności, czego najlepszym dowodem było, iż obrany został prezesem czynnym, a następnie honorowym tamtejszego „Sokoła". W sali „Sokoła" społeczeństwo Borysławia zawiesiło portret fundatora i prezesa Długosza.

Borysław,19.09.1930 r. - kliknij Niebawem losy przemysłu naftowego zmusiły Długosza do szerszej jeszcze działalności. W 1907 r. zaczynała produkcja surowca naftowego tak gwałtownie wzrastać, że powodowała poważny kryzys w przemyśle naftowym. Cena ropy spadała z normalnej ceny 5 do 7 koron za 100 kg poniżej jednej korony, i nawet te przedsiębiorstwa, których szyby dawały dużą produkcję, zaczynały ponosić straty. Gdy w 1908 r. dowiercono szyb „Oil City", który wyrzucał początkowo po 100 wagonów dziennie, zaczęła ropa przelewać się ze zbiorników kopalnianych po całym terenie, tak iż musiano sprzedawać ją za bezcen.
Wtedy to zaczęło Krajowe Towarzystwo Naftowe popularyzować i propagować myśl stosowania ropy do celów opałowych. Niektóre fabryki (elektrownia we Lwowie, gorzelnie i młyny) zaczęły wprowadzać opalanie kotłów ropą naftową, lecz rosnąca gwałtownie produkcja wymagała szerszego stosowania ropy do tego celu, i na jednym z posiedzeń Krajowego Towarzystwa Naftowego uchwalono rozpocząć akcję w kierunku nakłonienia rządu austriackiego do zaprowadzenia opału ropnego na kolejach galicyjskich. Sprawa ta nie była łatwa do przeprowadzenia, gdyż wymagała dużych inwestycji, jak: budowy zbiorników na stacjach kolejowych, przeróbki palenisk w lokomotywach, a wreszcie budowy osobnej rafinerii dla oddzielenia benzyny od ropy.

Borysław w latach 20-tych - kliknij Bezustannie szły podania i memoriały do Wiednia, wyjeżdżały delegacje do Koła Polskiego i do ministrów kolei, skarbu i robót publicznych. W delegacjach tych Długosz, wówczas już poseł do Sejmu i członek Wydziału Krajowego Towarzystwa Naftowego, brał czynny udział i głos jego, jako odkrywcy Borysławia i dyrektora największej firmy miał duże znaczenie. W końcu udało się sprowadzić do Borysławia ministra kolei dra Derszatkę, by go naocznie przekonać o wielkich bogactwach naftowych Borysławia i o ich marnowaniu. Długosz robił honory gospodarza domu, oprowadzał po zagłębiu ministra i jego otoczenie oraz dawał potrzebne wyjaśnienia, a następnie podczas wydanego przyjęcia na cześć ministra wygłosił mowę, w której umiał połączyć serdeczną gościnność z rzeczowymi wywodami konieczności ratowania przemysłu. Jeśli już na drugi dzień w Drohobyczu naszkicowana została przez wybitnych prawników: drą Lowensteina i dra Goldhammera prowizoryczna umowa, zaakceptowana przez ministra kolei, w której ministerstwo zobowiązało się w ciągu pięciu lat do odbioru 150 000 wagonów ropy dla opalania lokomotyw.
Po podpisaniu tej umowy, którą potwierdził krajowy Związek Producentów Ropy, utworzony 5 lipca 1908 r. na posiedzeniu w sali Ratuszowej miasta Lwowa, zaczęły się długie pertraktacje z ministerstwem i dyrekcją kolei we Lwowie, w następstwie której wybudowano w Borysławiu pierwsze zbiorniki ziemne o pojemności 30 000 wagonów. Zbiorniki te okazały się jednak niewystarczające dla rosnącej wciąż produkcji. Tymczasem w roku następnym rząd zwlekał z kredytem na budowę drugiej serii zbiorników, mimo iż sytuacja w Borysławiu stawała się coraz bardziej krytyczna. Wtedy postanowiono uciec się do innego środka: skorzystano mianowicie z tego, że „Vacum Oil Company", posiadające rafinerię w naszym kraju, zainteresowało się kupnem większej ilości ropy.
Do Antwerpii i Hamburga wybrała się delegacja, którą stanowili: Długosz, Wolski i Zamoyski, dla przeprowadzenia pertraktacji o sprzedaż ropy i budowy zbiorników, a tymczasem we Wiedniu i Kole Polskim urabiano opinię, że kraj zmuszony jest do wyzbycia się swoich bogactw i oddania ich w ręce zagranicznego, amerykańskiego kapitału. Zaniepokojone tym Koło Polskie zaczęło energiczniej naciskać na rząd i wysłało do Hamburga posła Battagię z poleceniem skłonienia delegacji, aby zaprzestała dalszych pertraktacji z Amerykanami i wracała do Wiednia dla układów z rządem austriackim, który wtedy dopiero zgodził się na budowę dalszych zbiorników ziemnych o pojemności 54 000 wagonów. Cel został osiągnięty, wyjazd naszej delegacji za granicę przyspieszył akcję ratowniczą dla przemysłu naftowego.

Od tych ciekawych w historii polskiego przemysłu naftowego wydarzeń, w których Wł. Długosz brał wybitny udział, wróćmy do opisu jego dalszej działalności. Człowiek o tak szerokim rozmachu, jak Długosz, nie mógł się zadowolić stanowiskiem dyrektora Towarzystwa Karpackiego, mimo iż stanowisko to było w Borysławiu pierwszym, dawało duże dochody i było prawie zupełnie niezależnym, gdyż dyrektor Długosz cieszył się ogromnym zaufaniem, uznaniem i przyjaźnią największego akcjonariusza i prezesa rady nadzorczej Towarzystwa Mac Garveya. Doprowadziwszy do rozkwitu przedsiębiorstwo, pozostające pod jego kierownictwem, rozpoczął Długosz nowy okres swej pracy w przemyśle naftowym jako samoistny przedsiębiorca.
W 1908 r. założył z baronem Popperem i Dembowskim „Galicyjską Spółkę Naftową", potem utworzył spółkę „Długosz-Łaszcz", a w 1909 r. nabył prawa naftowe na terenach rządowych i z Towarzystwem Karpackim zawiązał spółkę „Dąbrowa" dla wierceń na tych terenach. W okresie tym odwiercił 30 głębokich odwiertów, a produkcja miesięczna na tych terenach spółek zawiązanych przez Długosza dochodziła do l 300 wagonów miesięcznie. Takiej produkcji poza koncernem „Małopolska" nie miała żadna firma. Długosz w ciągu kilkunastu lat stał się wielkim potentatem naftowym.
Ale jak to już zwykle w życiu bywa - nie tylko sukcesami usłana była droga naftowców. Zdarzały się również losowe nieszczęścia, przynoszące wielkie straty W dniu 4 lipca 1908 r., po obiedzie wydanym w Borysławiu przez dyrektora Władysława Długosza, podczas którego gospodarz w serdecznych słowach toastował na cześć ministra i namiestnika Bobrzyńskiego, po południu odbyły się w biurze Krajowego Towarzystwa Naftowego narady komitetu założycieli Krajowego Związku Producentów Ropy. Wobec zwołania na dzień następny w lwowskiej sali ratuszowej pierwszego walnego zgromadzenia Związku, chodziło o omówienie rozmaitych szczegółów formalnych i ustalenie nazwisk kandydatów na członków rady naczelnej i członków dyrekcji.

4 lipiec 1908 r. - palący się szyb ,,Oil City Gdy narady miały się już ku końcowi nadeszły telegraficzne i telefoniczne wiadomości z Borysławia o szalejącym tam pożarze. Podczas wielkiej burzy zapaliło się od piorunów kilka szybów, a między innymi także wspomniany już szyb „Oil City" odwiercony w 1908 r. z wydajnością 2 500 ton ropy na dobę. Jakby jakieś fatum łączyło losy tego szybu z powstającą organizacją; - pierwszy wybuch w tym szybie nastąpił na dwa dni przed zgromadzeniem w Drohobyczu, na którym podpisywano deklaracje przystąpienia do Związku, a teraz w przeddzień ukonstytuowania się związku szyb ten płonął.
Wszyscy zdawali sobie sprawę z ogromu niebezpieczeństwa, jakie pożar tak silnie wybuchowego szybu spowodować może i z trudnościami, które będą występować przy gaszeniu olbrzymiego ognia. Dlatego Długosz udał się niezwłocznie z kilkoma członkami obradującego komitetu do Namiestnictwa z prośbą, aby niezwłocznie wysłano silny oddział wojska do Borysławia w celu budowy tam, aby ogień się nie rozprzestrzeniał. Na szczęście zastano jeszcze przy pracy zastępcę namiestnika Grodzickiego, który zarządził wysłanie wojska.
Pomimo, iż następnego dnia czekały naftowców ważne prace z powodu zwołania zgromadzenia Związku, zdecydowano się wobec ciągle nadchodzących nowych depesz, wysłać jeszcze tej nocy komisję specjalną do Borysławia. W tym celu zamówiono dodatkowy pociąg. Do Borysławia komisja przyjechała po północy i na stacji zauważyła jak z pociągu wysiadał oddział saperów wysłanych przez Namiestnictwo.

Według relacji Wł. Długosza, już na kilkadziesiąt kilometrów przed Borysławiem widoczna była wielka łuna, a gdy komisja przybyła na miejsce, oczom ich przedstawił się niezapomniany w swej grozie widok rozszalałego żywiołu; ropa paląca się w obwałowaniu szybu i w sąsiednich dołach przedstawiała morze płomienia spowite kłębami czarnego dymu. Fontanna ropy tryskającej z szybu, zamieniła się w ognisty słup, strzelający ku niebu, oświetlający w chwili większego wybuchu całe Tustanowice, to znów zasłaniający gęstym dymem i mrokiem, gdy wybuch opadł. Na dalekiej przestrzeni - zdawało się, że płonie ziemia - to dogorywały resztki trawy i roślinności, skropione uprzednio wybuchami ropy.

O gaszeniu wybuchającej ropy nie mogło być mowy. Przez kilka dni starano się tylko ochraniać sąsiednie szyby produktywne i wieże. Kilka wież jednak strawił ogień płynący z ropą zaraz pierwszego dnia. Dopiero po kilku dniach zaczęto próbować rozmaitych sposobów gaszenia, przez odprowadzenie rurociągami części nie spalonej ropy, oraz przez skonstruowanie specjalnego dzwonu dla zatkania otworu. Pożar ugaszono po 44 dniach, stosując te rozmaite metody.
Zdawałoby się, że już same zajęcia związane z kierowaniem ogromnym przedsiębiorstwem, mogły tak dokładnie wypełnić czas i życie Długosza, że na prace w innych dziedzinach nie zostawało miejsca, tymczasem od 1908 r. Długosz zaczął brać czynny udział w życiu politycznym kraju. Aby zrozumieć powody, które skłoniły go do ubiegania się o mandat poselski do Sejmu Galicyjskiego, powierzony mu w 1908 r. przez powiat gorlicki, trzeba pokrótce uprzytomnić sobie tę atmosferę polityczną i te prądy, jakie wówczas panowały w Galicji. W tym czasie Galicja, kraina dotychczas prawie wyłącznie rolnicza, zaczyna przeżywać okres rozwoju życia przemysłowego. Dla ochrony i poparcia przemysłu powstał Polski Bank Przemysłowy i takie instytucje, jak Centralny Związek Przemysłu i Liga Przemysłowa. Najwybitniejsi ludzie porzucali posady rządowe, by stanąć na czele przedsiębiorstw lub organizacji przemysłowych.

Rozwijający się w niezwykłe szybkim tempie przemysł naftowy, kopalniany i rafineryjny, budowa dużych rafinerii, budowa cukrowni w Przeworsku i Chodorowie, powstawanie innych dziedzin przemysłowych - oto rezultat tej pracy i tych prądów, jakie ożywiały ówczesne społeczeństwo, - a tymczasem przedstawicielstwo w Sejmie Galicyjskim, składające się prawie wyłącznie z wielkich i mniejszych właścicieli rolnych oraz sfer drobnomieszczańskich nie było wiernym odbiciem stosunków krajowych.
W kraju zrozumiano, że reprezentację sejmową należy uzupełnić i ożywić posłami ze sfer przemysłowych. Na posiedzeniach Krajowego Towarzystwa Naftowego poruszano z naciskiem myśl, że przemysł naftowy, mający już wówczas światową sławę, winien mieć swoich obrońców w ciałach ustawodawczych i zachęcano wybitniejszych przemysłowców do kandydowania w najbliższych wyborach. To było powodem, że w 1908 r. trzej kandydaci ze sfer naftowych zdobyli mandaty, a mianowicie: Długosz, Lewakowski i Zamoyski.

. Długosz wybrany został do Sejmu jako bezpartyjny, później wstąpił do stronnictwa ludowego. Posiadając majątek ziemski w Siarach, dążył do pogodzenia interesów wielkiego i małego posiadacza roli i do zbliżenia tych dwóch warstw społecznych. Długosz od razu z wielkim zapałem zabrał się do pracy poselskiej, uważając mandat poselski niejako źródło wpływów i znaczenia, ale przede wszystkim za posterunek, na którym miał możność służenia krajowi. Najlepszym tego dowodem, że poza sprawami przemysłowymi, objął w komisji szkolnej referat najbardziej zaniedbanej dziedziny budowy szkół ludowych, uzyskał znaczne kredyty na ich rozbudowę.
W 1909 r. obrany został marszałkiem Rady Powiatowej w Gorlicach i pełnił ten urząd do 1923 r. Jako poseł i marszałek, dbał o rozwój ekonomiczny i kulturalny powiatu gorlickiego. Z jego inicjatywy powstało: Okręgowe Towarzystwo Rolnicze, spółka handlowa „Sierp", związki mleczarskie, domy ludowe. Wiele funduszy przeznaczył na oświatę, a w szczególności na budowę szkół powszechnych. Aby umożliwić młodzieży wiejskiej naukę w szkołach średnich, wybudował w Gorlicach dwa internaty dla 40 uczniów: bursę polską przy ulicy Węgierskiej i bursę ruską dla młodzieży łemkowskiej przy ulicy Sienkiewicza. Ten podział młodzieży zastosowano nie ze względów narodowościowych lecz ze względów religijnych. Wspierał również finansowo działalność ruchu sokolskiego i harcerskiego, a także ruch sportowy i krajoznawczy. Sponsorował budowę „Domu Sokoła" z pierwszym kinem w Gorlicach, odbudował zabytkowy kościółek w Sękowej, zniszczony podczas działań wojennych w latach 1914-1915, wspomagał budowę boiska sportowego „Karpatia" w Gliniku Mariampolskim, zakupił teren pod budowę stadionu sportowego w Gorlicach i przekazał kwotę 1000 złotych na rozwój sportu w Gorlicach itd.

W 1911 r. Długosz wybrany został posłem do austriackiej Rady Państwa. W kilka miesięcy potem, gdy parlament zaczął już obradować, dzienniki przyniosły wiadomość, że poseł Władysław Długosz został mianowany Ministrem dla Galicji. Naturalnie, ta wiadomość w sferach naftowych zrobiła olbrzymie wrażenie.
Gdy Długoszowi zaproponowano objęcie ministerstwa dla Galicji, to najpierw odmówił przyjęcia tego stanowiska i zamierzał nawet tego dnia wyjechać umyślnie z Wiednia, z dworca kolejowego sprowadzono go jednak do prezesa Koła Polskiego, Bilińskiego i dopiero tutaj uległ on namowom jego i Stapińskiego. Biliński wspomina w swych znanych pamiętnikach, że Długosz bronił się przez dłuższy czas przed przyjęciem stanowiska ministra, na które tak chętnie przystaliby inni. Świadczy to o wielkiej i wyjątkowej sumienności człowieka, który zawahał się przed przyjęciem wysokiego i odpowiedzialnego stanowiska, nie wiedząc czy należycie stanowisku temu podoła i czy nie za wielką bierze na swe barki odpowiedzialność.

O działalności Długosza jako ministra, najlepiej świadczy urywek z pamiętników Bilińskiego, który pisał je przy końcu I wojny światowej, a więc w czasie, kiedy z Długoszem był już politycznie poróżniony. Opinia Bilińskiego była więc opinią surowego sędziego, a jednak pisze on o Długoszu w ten sposób; „Minister Długosz zabrał się zaraz gorliwie do pracy, wyszukiwał ważne sprawy, pilnował ich troskliwie i zdawał o nich Kołu relacje ku tegoż zadowoleniu".
Na początku 1914 r. został Długosz z powodu poważnego nieporozumienia ze Stapińskim, ówczesnym prezesem posłów ludowych w Kole Polskim, na własne żądanie zwolniony ze stanowiska ministra, ale działalności politycznej nie zaniechał. Jako poseł do Rady Państwa, objął w chwili wybuchu I wojny światowej przewodnictwo komisji gospodarczej Koła Polskiego, które mimo, iż parlament nie był zwoływany aż do 1917 r., zbierało się często, by stać na straży interesów narodowych.
Podczas I wojny światowej w 1915 r., gdy toczyły się zacięte walki pod Gorlicami, Długosz przebywał czasowo w Krakowie. Z tego okresu zachował się ciekawy list, którego treść warto przytoczyć w całości:

List Władysława Augustyna kierownika szkoły w Sękowej do Senatora Władysława Długosza.

Nowy Sącz 21 marca 1915 r.

„Nasza Ekscellencyo!

Jak już pisałem, odbywa się ewakuacya okolicznych wsi Gorlic. I Sękową ten sam los spotkał. Dzisiaj pod wieczór nadszedł z Sękowej transport ludzi mieszkających po obu stronach rzeki między mostem przy Kółku, a wójtem Niedzielą (nieco wyżej szkoły). Przyjechało 150 osób łącznie z dziećmi (nazwiska ich mogę podać w następnym liście. Wszyscy zostali na noc pomieszczeni w ratuszu, pięknej sali obrad. - Obraz tych nieszczęśliwych strasznie smutny. Widok tak dzisiaj nierzadki, a każdym razem taki straszny i do łez wzruszający swą treścią. Starzy, młodzi, dzieci i maleństwo biedne, głodne zziębnięte bez widoku jutra, trwożliwie patrzy przed siebie, czując się zdanymi na dobrą czy złą wolę drugich.

Resztki swojego niby majątku dźwigają w tumokach. Bierni w zachowaniu, słuchają rozkazów eskortujących ich: idą, stoją, odpoczywają i znów idą dalej na dany znak, - Po drodze dobre serca obdarzają ich pieniędzmi, chlebem, słoniną lub herbatą. Pomoc ta przecież obecnie nie jest tak obfitą, jak w początkach; albo więc współczucie stępiało, lub też ludzie dzisiaj i nie mogą już znaczniejszej pomocy udzielić, - ale zdaje się, że jedno i drugie.
A jakże dziwnie smutny ich obraz na sali ratuszowej. To jakby piękna, egzotyczna wyspa przyjęła rozbitków, nie dając im więcej prócz swego piękna, - Chyba nikt i nigdy nie pomyślał nawet, aby w tej sali nieszczęśliwa brać kiedyś tak smutnie gościła. - Tu więc wszyscy spędzają noc. - Jutro zaś, według informacyi zaczerpniętej u pana Komisarza tutejszego Starostwa zostaną odprowadzeni do pobliskiej wsi Cietrzewiny ( 8 km od Sącza) i tam będą porozmieszczani między miejscową ludność. Na zapytanie kto się będzie nimi dalej opiekował, dowiedziałem się że z c.k. Komendy etapowej będą brali zasiłki na głowę po kilkadziesiąt halerzy dziennie.

Może zainteresuje Jej Ekscellencyę przebieg tej ewakuacyi. - Otóż, gdy tylko nasza armia dochwyciła stosownej chwili, nakazała ludności zaraz zabierać się w drogę, stało się to we czwartek 18 po południu. - Stąd wyszli do Górnych Siar, zabierając co było pod ręką, resztę jak; bydło i inny dobytek czy majątek zostawiając na miejscu - przy wojsku. Następnie przeszli do Ropy i Grybowa, a stąd koleją do Sącza. Ludności zamieszkałej ku Męcince i samej Męcinki nie można było już wycofać. Część wsi od wójta ku Ropicy zaś nie ewakuowano, niby jako nie zagrożonej. - Nieco później jednak dowiedziałem się, że w nocy jeszcze przybędzie coś osób ze Sękowej czy Siar. Jutro zaraz rano będą w ratuszu, więc się dowiem. Tu nadmieniono, że ludności zamieszkującej Górne Siary nie ewakuowano dotychczas, a z Dolnych Siar widocznie jest trudno wyjść.

Przybyli opowiadają wiele smutnych rzeczy, wiadomości ich jednak nie wybiegają poza Sękową, a nawet wiele dalej poza sąsiedztwo. Domy przy Postroniu (Tumidajskiego Michała, Krupy Jana, Smędowskiego Franciszka i innych) spalone. -Wiele domów uszkodzonych i podziurawionych (szczególnie dachy) jak sito. Często są wypadki poranień. Śmierci i pożarów nowych dzięki Bogu nie było. Umarł wójt Niedziela, ale przyczyną śmierci była choroba nogi, o czym też pisałem. -Ziemia bardzo gęsto pokryta pociskami. Dwór w Sękowej (najbardziej stajnie), plebania i stary kościół rozbite. Pałac Jego Ekscellencyi w Siarach i aleja istnieją jeszcze, ale należy przypuszczać, że strasznie opuszczone szczególnie ogród, pałac i zabudowania. - A jak tam dzisiaj?

Na Postroniu zdaje się trudno będzie ostać się któremuś drzewu. Taki sam los parku sokolskiego i lasów nad Sękówką w Sokole. Co się dzieje w Dolnych Siarach dotąd nie wiem, oprócz tego, że były tam pożary. - O księżach zaczerpnąłem trochę wiadomości, stwierdzających ostatnią o pobycie ich w Jaśle, mianowicie. Ludność z Męcinki miała widzieć obu księży w Kobylance w kościele. Później ks. Horowicz odjechał podobno do Jasła, a ks. Kielar pozostał w Kobylance. Przypuszczam, że i ta wiadomość może być prawdziwa. Może ksiądz Horowicz w parę dni wyjechał z Kobylanki dla kuracyi p. Stefci, bo dowiaduję się, że była dwa razy ranną, w nogę i lekko po wierzchu klatki piersiowej.

Ze Sękowej wyszli księża w niedzielę po południu 27; ksiądz Horowicz rano miał jeszcze mszę świętą. Po południu już musieli wyjść, bo byli na niebezpiecznej pozycyi. Ludność Sękowej od Bożego Narodzenia do kościoła nie może chodzić, i dlatego od strony Męcinki idą do kościoła w Kobylance. - Po wysłaniu mojego poprzedniego listu byłem u tutejszego pana Nadzorcy skarbowego. Opytywał mię o wypadki w majątku Jego Ekscellencyi. Szczupłą moją informację miał listownie przesłać Jego Ekscellencyi.

U dziewcząt o których w poprzednim liście wspominałem nie byłem jeszcze, a to z powodu, że wiedząc już o spodziewanym transporcie ludności z Sękowej nie chciałem wychodzić z miasta, aby sposobności spotkania się z przybyłymi nie stracić, a będąc znów pewnym, że tamte nadal tam pozostaną.

Przepraszam bardzo Jej Ekscellencyę, że dodam parę słów interesujących Sygnarską. Siostra jej z dziećmi jest między ewakuowanymi. Mąż jej powrócił od foszpanów i pozostał w domu. Wszyscy są zdrowi. - O matce i Dolnych Siarach nic nie wie. List jej adresowany do matki oddałem siostrze.

Spieszę się z nadaniem listu i dlatego zakończę go. Nowy napiszę po rozmowie ze wspomnianymi dziewczętami.
Proszę przyjąć wyrazy najgłębszego szacunku i ucałowanie rączek, dla Jego Ekscellencji i najniższe ukłony.

Władysław Augustyn

PS. W sobotę odjechało Starostwo Gorlickie do Grybowa.

Władysław Długosz w latach 20-tych Długosz pracował jako poseł nad odbudową zniszczonego działaniami wojennymi kraju, odwiedzał trzymaną w barakach ewakuowaną ludność z Galicji i starał się ulżyć jej ciężkiemu losowi, a gdy przyszedł czas na stawianie żądań politycznych, był współtwórcą słynnej rezolucji Tetmajera z 28 maja 1917 r. ,,O Wolnej, Niepodległej i Zjednoczonej Polsce, z dostępem do morza".
Rezolucja ta spotkała się z pewnymi zastrzeżeniami konserwatywnych członków Koła Polskiego, którzy obawiali się tak otwartego i śmiałego postawienia sprawy, a rząd austriacki był wprost przerażony możliwością uchwalenia takiej rezolucji. Ówczesny austriacki prezydent ministrów hr Clam - Martinez zaprosił do siebie posła Wł. Długosza i próbował skłonić go do wycofania rezolucji, przedstawiając Długoszowi swój projekt, w którym Polska miała być samodzielna, lecz ściśle z Austrią związanym państwem.

Jak zawsze, tak i w tej ważnej historycznej chwili, był jednak Długosz tylko Polakiem. Odrzucił więc propozycję hr Clama i roztoczył przed nim cały szereg zarzutów pod adresem rządu austriackiego, który nie dotrzymał względem narodu polskiego żadnej obietnicy, władze wojskowe znęcały się nad ludnością polską, wieszając masowo niewinnych, niszcząc ich mienie, trzymając latami w barakach w najgorszych warunkach ewakuowaną ludność. Długosz miał też odwagę przepowiedzieć wtedy prezydentowi ministrów rychły upadek gabinetu, co się wkrótce stało.
W grudniu 1917 r. wygłosił Długosz w Komisji Wojskowej Delegacji Austriackiej swą sławną mowę, w której wyliczył wszystkie krzywdy, jakie doznała ludność polska podczas wojny, traktowana często przez władze wojskowe jak ludność nieprzyjacielska. Na skutek wygłoszenia tej mowy, oddany został Długosz pod tajny dozór władz austriackich.

W 1917 r. został Władysław Długosz prezesem Krajowego Towarzystwa Naftowego, i tę godność piastował aż do śmierci.
W 1918 r. nabył Wł. Długosz folwark w Bieczu - Załawiu wraz z przyległymi polami naftowymi, na których założył wzorowe kopalnie - „Długosz" i „Załawie". Z dużym rozmachem przystąpił do rozwoju kopalnictwa naftowego w rejonie Biecza. Produkcja ropy naftowej z tych kopalń wynosiła na przykład: w 1921 r. około. 30 cystern miesięcznie, zaś w 1927 r. wydobycie wynosiło 60 cystern. W następnych latach międzywojennych nastąpił powolny spadek wydobycia ropy, produkcja wynosiła ok. 8 wagonów ropy miesięcznie. Również w Sękowej posiadał Długosz kopalnię „Kamila". Kopalnie te były w posiadaniu rodziny Długoszów do 1939 r., do chwili przejęcia przez Niemców, a w 1946 r. zostały upaństwowione.
W 1921 r. otrzymał Długosz od rządu polskiego prezesurę Państwowej Rady Naftowej, a rok później został wybrany do Senatu R.P. W uznaniu zasług w przemyśle naftowym ,w 1931 r. otrzymał Krzyż Komandorski Orderu Polonia Restituta.

Z okazji pięćdziesięciolecia owocnej pracy w przemyśle naftowym uchwaliło Walne Zgromadzenie Krajowego Towarzystwa Naftowego na posiedzeniu odbytym dnia 14 maja 1937 r. by wysłać do przebywającego chwilowo na kuracji Prezesa Władysława Długosza telegram następującej treści:„Z okazji pięćdziesięciolecia pracy zawodowej w przemyśle naftowym, pracy pełnej trudów, rozmachu i niespożytej energii, przesyła Ci Czcigodny Panie Prezesie Walne Zgromadzenie Krajowego Towarzystwa Naftowego w imieniu całego polskiego przemysłu naftowego najlepsze życzenia dalszej owocnej, pełnej wyników i powodzenia w pracy dla dobra kraju i przemysłu naftowego".

 Pogrzeb Senatora Władysława Długosza, Siary, 26.06.1937 r. godz. 9.00 -  kliknij Senator Władysław Długosz urodził się 12.07.1864 r. w Krakowie a zmarł 24 czerwca 1937 r. w Krakowie. Pochowany został z należnymi mu honorami w rodzinnym mauzoleum w Sękowej. Eksportacja zwłok z pałacu nastąpiła o godz. 9-tej rano. Trumnę zmarłego wzięli na barki robotnicy z kopalń śp. Długosza i nieśli ją do sękowskiego kościoła. Tu odbyło się uroczyste nabożeństwo przy licznym udziale duchowieństwa dwóch obrządków (rzymsko- i greckokatolickiego) Po odprawieniu modłów odprowadzono zwłoki śp. Władysława Długosza do grobowca rodzinnego. Nad mogiłą wygłoszono liczne przemówienia, w których podnoszono niespożyte zasługi zmarłego położone nad poprawą w dziedzinie życia gospodarczego i kulturalnego powiatu gorlickiego, podkreślano słusznie jego gorącą milość ojczyzny, a przedstawiciel Towarzystwa Naftowego podkreślał, iż ,,zmarły należał do tych, którzy przemysł ten na ziemiach polskich rozbudowali i do świetnego stanu doprowadzili". Po wygłoszeniu przemówień wniesiono trumnę do podziemia mauzoleum, które pokryło się całą górą wieńców. Równocześnie odezwały się syreny na wszystkich kopalniach naftowych od Gorlic aż po granicę rumuńską. Było to ostatnie pożegnanie Zmarłego Prezesa przez przemysł naftowy.

 Pogrzeb Senatora Władysława Długosza, Sękowa, 26.06.1937 r. godz. 11.30 -  kliknij Jego żona Kamila Długoszowa, córka Władysława Dembowskiego (1873 - 17.10.1969) żyła 96 lat i pochowana została obok męża w mauzoleum w Sękowej. Pozostawili czworo dzieci:

Maria, wyszła za mąż 7 czerwca 1919 r. Jej mąż Aleksander Ostoja Zawadzki był wicedyrektorem Powszechnego Banku Kredytowego w Warszawie, dr nauk prawnych. Był synem Gen. Antoniego Zawadzkiego, który pełnił funkcję komendanta miasta w czasie wojny bolszewickiej. Aleksander zginął 4 grudnia 1928 r. w ujeżdzalni 1. Pułku Szwolezerów, w pojedynku na pistolety a przeciwnikiem był dziennikarz - literat Stanisław Strumph Wojtkiewicz, mieli dwoje dzieci: Andrzeja i Zofię
Zofia Warmuz z domu Zawadzka, po wojnie mieszkała w Krakowie. Pracowała długie lata w Międzynarodowym Klubie Książki i Prasy, a następnie w sklepie o nazwie Pewex. Miała jedyną córką Ewę, przewlekle chorą od urodzenia, którą wychowywała sama. Obie pochowane są w grobowcu rodzinnym w Sękowej.
Brat jej, Andrzej Zawadzki, ożenił się z Danutą Ostoją-Żebrowską (zmarła w 2009 r. i pochowana jest w Baborowej koło Raciborza), z którego to związku urodziła się Beata po mężu Gerritzen, obecnie mieszka w Stanach Zjednoczonych koło Denver.

Tadeusz (1899-1963) jeden z trojga dzieci Państwa Długoszów, ostatni dziedzic Siar, po wkroczeniu wojsk radzieckich został wywieziony na Syberią, skąd powrócił jako „ten, któremu nie udowodniono żadnej winy". Po wojnie mieszkał wraz z synem Jerzym w Krakowie i pracował między innymi w biurze projektów jako kreślarz. Spoczywa w rodzinnym mauzoleum w Sękowej. Żona jego Janina z Wesołowskich, zmarła 04.10. 1974 r. mieszkając samotnie. Została pochowana w kaplicy Płockich na cmentarzu parafialnym w Gorlicach. Ich syn Jerzy (ur.17.08.1923 r., zm. 16.03.1987 r.) Uczęszczał do szkoły podstawowej w Gorlicach, a następnie w latach 1936 - 1938 do Państwowego Gimnazjum III im. króla Jana Sobieskiego w Krakowie. Wojna przerwała jego edukację. Maturę zdał w Państwowym Liceum im. Marcina Kromera w Gorlicach w klasie dla dorosłych w roku 1946. W 1950r. ukończył Wydział Rolniczy Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie z tytułem mgr inż. rolnik. Do roku 1957 pracował w Wojewódzkim Zarządzie Rolnictwa w Krakowie, w latach 1957 — 1965 w Wojewódzkim Zarządzie PGR w Katowicach na stanowisku inspektora technicznego. W 1965 r. pracował w Instytucie Zootechniki w Krakowie. W Zakładzie Doświadczalnym w Balicach podjął pracę jako zastępca dyrektora zakładu, gdzie pracował aż do śmierci(zmarł bezpotomnie). Pochowany został w grobowcu w Sękowej. Żoną jego była Barbara Dustanowska-Długosz - spadkobierczyni rodowego majątku Długoszów w Siarach, to ona wdowa po Jerzym sprzedała w kwietniu 1997 r. pałac za 400 tyś. zł Edwardowi Brzostowskiemu.

Jan ( ur. 17.01.1901 - zm. 26.09. 1973 ) najmłodszy syn, był mężem Janiny z domu Nowotny, otrzymał w spadku folwark oraz kopalnię „Biecz-Załawie" w Bieczu. Ich syn również Jan Roman Długosz (12.07.1929-02.07.1962), był znakomitym polskim alpinistą. Brał udział w wielu trudnych wyprawach. Wraz z trzema Anglikami pokonał niezdobyty filar Fresney na Mount Blanc. Jest autorem zbioru opowiadań, wydanego po jego śmierci po tytułem „Komin Pokutników". Zginął bezpotomnie, jako kawaler, 2 VII 1962 r. na grani Kościelca w Tatrach Wysokich, spadając w przepaść ku Czarnemu Stawowi, miał 33 lata. Spoczywa z Zakopanem na Cmentarzu Zasłużonych tzw. „Pęksowym Brzysku", a wraz z nim jego rodzice.

TYMOTEUSZ - ur.1903 r. jego biogram jest mi mało znany - prawdopodobnie został zamordowany lub zginął w pojedynku będąc na studiach we Lwowie. Pochowany w mauzoleum rodzinnym w Sękowej wraz z matką i ojcem.

W wyniku zaistniałych zmian ustrojowych po II Wojnie Światowej, rodzina Długoszów zmuszona była opuścić swój majątek. Wyjeżdżając w pośpiechu nie mieli możliwości spakowania nawet rodzinnych pamiątek. Długoszowie w pierwszym rzędzie skierowali się do Lwowa z nadzieją, że rodzina zazna tam spokoju i przetrwa niekorzystny dla siebie okres. Jednak zawiedzione nadzieje zmusiły ich do powrotu na tereny Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej. Wracali każdy z osobna, zupełnie bez środków i perspektyw na przyszłość. Trudno się dziwić, że ludzie przyzwyczajeni do wygód, nie potrafili zaklimatyzować się w „obcej", zmienionej ustrojowo ojczyźnie. Przyszło im bowiem zaczynać wszystko od początku. Brak odpowiedniego przygotowania zawodowego uniemożliwiał znalezienie takiego zatrudnienia, które zapewniłoby godziwą egzystencję. Jedyną osobą spośród rodziny, która uzyskała wyższe wykształcenie i znalazła zatrudnienie przynoszące jej satysfakcję, był Jerzy Długosz.
Nie układające się już wówczas życie rodzinne każdego z najbliższych osób Władysława Długosza dorzuciło jeszcze swoje trzy grosze tragicznemu położeniu rodziny.
Po wyjeździe więc z ukochanych Siar rodzina Długoszów uległa rozproszeniu. Nigdy za życia do domu rodzinnego nie powróciła i odeszła bezpotomnie, co dodaje dramatu jej historii.
Jan Długosz - taternik - kliknij Jan Długosz - taternik - kliknij

50-ta rocznica śmierci Jana Długosza - taternika z Siar - kliknij

Galeria zdjęć  Władysław Długosz 1864 - 1937

Wróć do spisu obiektów