|Katastrofa Lotnicza w Olszynach||Kapitan obserwator pilot Zygmunt Pluta - nr sł. 76658.||Porucznik nawigator Tadeusz Jencka - nr sł. P - 1708||Sierżant pilot Brunon Maleika nr sł. 782328||Kapral radiooperator Józef Dudziak nr sł. P-703905||Plutonowy strzelec pokł. Jan Florkowski nr sł. 782375||Kapitan obserwator pilot Zygmunt Pluta - nr sł. 76658.||Plutonowy bombardier Bernard Wichrowski nr sł.794153||*|

Kapitan obserwator pilot Zygmunt Pluta - nr sł. 76658.

„Niech pamięć powróci do tych, co zapomnieli,
a pozostanie na zawsze u tych co pamiętają!”

Brunon Malejka Kapitan obserwator pilot Zygmunt Pluta - nr sł. 76658. Zygmunt Pluta urodził się 12 kwietnia 1913 r. w Częstochowie, ul. Grottgera 25, w dzielnicy Zacisze w rodzinie kolejarza Antoniego i jego żony Agnieszki. Jego rodzice byli prawi, głęboko religijni, wyznania rzymsko-katolickiego, a swoich dwóch synów uczyli patriotyzmu i poczucia obowiązku. Rolex Replica
Według relacji jego bliskich – kuzyna, bratowej i bratanka - Zygmunt był „chłopakiem morowym”, czyli „człowiekiem inteligentnym, zdolnym, kulturalnym, religijnym, wysportowanym i powszechnie lubianym” . Był niskiego wzrostu i szczupły, z wyglądu był podobny do ojca, lecz nie z charakteru, gdyż Zygmunt był bardzo towarzyski, otwarty i wiecznie w pośpiechu. Znajomi nazywali go pędziwiatrem. Jego największym marzeniem było latać i wkrótce się spełniło.

Zyga, bo takie miał przezwisko, uczył się najpierw w Matematyczno-Przyrodniczym Gimnazjum w Radomsku, gdzie uzyskał tak zwaną małą maturę w 1932. Potem pobierał nauki na wydziale mechanicznym w Szkole Przemysłowej w Częstochowie, gdzie po dwóch latach zdał maturę. Był bardzo zdolny (w naukach ścisłych i rysunku odręcznym) i nadzwyczaj fizycznie sprawny – kilka razy zwyciężył zawody sportowe w biegach krótkich i gimnastyce przyrządowej. Znał język francuski w mowie i w piśmie.
Był kawalerem – nie zdążył się ożenić. Po maturze, 25.09.1934 roku wstąpił do wojska i od tej pory zaczął się przygotowywać do roli obserwatora bombowego – w tym się specjalizował według tego, co napisał w Zeszycie. W latach 1934-37 uczył się w słynnej szkole kształcącej kandydatów na oficerów piechoty Wojska Polskiego – Szkole Podchorążych Piechoty w Ostrowi Mazowieckiej (Komorowie). Tam po rocznym szkoleniu wojskowym przygotowującym do szczebla dowódcy drużyny, absolwenci uzyskiwali tytuł podchorążego i mogli przystępować do egzaminów wstępnych do specjalistycznych szkół, które kształciły kandydatów na oficerów. Według danych z Zeszytu Ewidencyjnego Zygmunt ukończył tam kurs spadochronowy z wynikiem bardzo dobrym i uzyskał kwalifikacje instruktora. W 1937 roku został dowódcą plutonu strzeleckiego w 3 Pułku Strzelców Podhalańskich. Został nominowany na podporucznika.

Brunon MalejkaW okresie od 1.11.1938 r. do 1.07.1939 r. był uczniem Centrum Wyszkolenia Oficerów Lotnictwa w Dęblinie, gdzie ukończył VI oficerski kurs aplikacyjny (z lokatą 31), specjalizując się jako obserwator bombowy. „Wymagania stawiane kandydatom do szkoły były wysokie. Musieli legitymować się wykształceniem średnim z maturą, ukończeniem kursu pilotażu w aeroklubie lub na obozach LPW (ci, którzy nie odbyli takiego kursu, kierowani byli na eliminacyjny kurs w Wojskowym Obozie Szybowcowym w Ustianowej), przejść pozytywnie uzupełniające badania lekarskie i psychologiczne oraz zdać egzaminy wstępne (testy z wiedzy ogólnej – pisemnie i ustnie z języka obcego oraz ze sprawności fizycznej).”
„Wg stanu z 1 czerwca 1939 r. w Lotnictwie Polskim służyło 12 170 oficerów, podoficerów i żołnierzy, co stanowiło 2,8 proc. całości armii. Wg ustaleń gen. bryg. dr. Jana Celka, 1 września 1939 r. Lotnictwo Polskie liczyło 43 eskadry wyposażone w 397 samolotów w pierwszej linii, zaś jego stan osobowy wynosił: 12 043 żołnierzy, w tym: 4 generałów, 1437 oficerów, 3602 podoficerów zawodowych oraz 7000 podoficerów i szeregowych służby zasadniczej. Personel latający liczył wówczas 1897 oficerów, podoficerów i podchorążych, w tym 1181 pilotów, 497 obserwatorów i 219 strzelców pokładowych.”

Tuż przed wojną - 1 sierpnia 1939 roku został przydzielony do 1 Pułku Lotniczego (220 dywizjon bombowy, „uważany za jednostkę treningową i uzupełniającą”, w ramach Zgrupowania Bombowego ) w Warszawie, gdzie pełnił funkcję obserwatora eskadry bombowej. Doskonalił swoje umiejętności na PZL-37 „Łoś”. 17 sierpnia 1939 roku otrzymał kategorię A i mógł służyć w lotnictwie. Od 24 sierpnia przebywał w Bazie Lotnictwa w Brześciu nad Bugiem, a 12 września – w czasie kampanii wrześniowej otrzymał przeniesienie do Bazy Lotnictwa w Stanisławowie. Gdy Brześć płonął transport żołnierzy został skierowany do Stanisławowa. Ale między stacjami kolejowymi Zdołbymów i Jeziorany został on rozbity przez Rosjan. Jak pisze w Przebiegu służby wojskowej 17 września, gdy bolszewicy wkraczają na tereny polskie ich dowódca – por. obs. Sobański, daje rozkaz oficerom przedzierania się na własną rękę do Stanisławowa, a w przypadku niezastania tam bazy poleca udać się do Francji. „Pod ogniem ckm, artylerii i czołgów wycofaliśmy się w kierunku lasów, skąd daliśmy pozostałym żołnierzom rozkaz przedzierania się grupami do Lwowa.” Jak podaje w swojej relacji Zygmunt Pluta wraz z kolegą z eskadry ppor. Czesławem Dejem ubrał się dla niepoznaki w ubrania cywilne i chciał dojechać na rowerze do Brodów. „Tylko buty wojskowe wystające spod przykrótkawych spodni, zdradzały ich faktyczną przynależność.”

W Bursztynowie zostali zatrzymani, osadzeni w areszcie, z którego udało im się w nocy zbiec. Na przedpolach Stanisławowa zobaczyli jeńców prowadzonych przez Sowietów i zdecydowali się na opuszczenie miasta, by przez Węgry – za radą por. obs. Sobańskiego dotrzeć do Francji. 25 września 1939 r. granicę węgierską przekroczył za stacją kolejową Woronienka. Zgłosił się na strażnicy węgierskiej, skąd autem dojechał do Kerszmezo. W Kereszmezo żandarmeria węgierska dołączyła go i jego kolegę do transportu naszych żołnierzy. Stamtąd dojechali do zbornego obozu wojskowego w NagyKonnisa, który Pluta określił w zapiskach jako koncentracyjny. Sytuacja w obozie wydała się mu niepewna i dlatego uciekł stamtąd z przyjacielem do Budapesztu. 30 września 1939 r. zameldowali się w polskim konsulacie i dnia 2 października otrzymał paszport nr 509/137. Z grupą kpt. Kierzkowskiego koleją przez Jugosławię dojechali do Aten. 16 października 1939 roku na statku greckim Jonia dopłynęli do Marsylii. 18 października 1939 wraz z Deją zameldował się na punkcie zbornym w Paryżu.
17 września 1939 r. d-ca por. obs. Sobański w związku z wkroczeniem bolszewików do Polski wydał oficerom rozkaz przedzierania się na własną rękę do Stanisławowa a w razie niezastania tam bazy do Francji. Od 17 września jedzie w kierunku Stanisławowa rowerem wraz z kolegą z eskadry ppor. Czesławem Dejem, dojechali do Brodów, następnie pociągiem z grupą żołnierzy z zamiarem dojechania do Lwowa. Na stacji kolejowej Krasne Ukraińcy wykręcili szyny i ostrzelali wyładowujący się transport. Wykonaliśmy natarcie na stacje kolejową, której jednak nie zdobyliśmy, bo Ukraińcy sprowadzili bolszewików. Pod ogniem ckm, artylerii i czołgów wycofaliśmy się w kierunku lasów, skąd daliśmy pozostałym żołnierzom rozkaz przedzierania się grupami do Lwowa. Ja z ppor. Dejem w ubraniach cywilnych przedzieraliśmy się do Stanisławowa. W Bursztynowie aresztowali nas bolszewicy, którym zwialiśmy następnego dnia i 23 września osiągnęliśmy m. Stanisławów, zajęty przez bolszewików, w myśl rozkazom ruszyłem w kierunku granicy węgierskiej z zamiarem przedarcia się do Francji. 25 września 39 r. granicę węgierską przekroczyłem za st. kolejową Woronienka, zgłosiłem się na strażnicy węgierskiej, skąd autem dojechałem do Kerszmezo. W Kereszmezo żandarmeria węgierska dołączyła mnie i kolegę do transportu naszych żołnierzy.

5 stycznia 1940 roku Zygmunt Pluta przybył do Anglii do Centrum Lotnictwa Polskiego. 26.03.1940 roku wraz z kolegą Deją został wysłany do Polskiej Szkoły Pilotażu Podstawowego (Polish Elementary Flying Training School) w Hucknall. Po przeszkoleniu otrzymał przydział do 300 Dywizjonu Bombowego Ziemi Mazowieckiej, który powstał 1 lipca 1940 r. na lotnisku w Bramcote.
„W czerwcu 1940 r. zaczęto formować pierwsze dwa polskie dywizjony bombowe: 300 i 301. Zaczęto je tworzyć wcześniej niż myśliwskie, ale ponieważ wieloosobowe załogi bombowe wymagają czasu na wyszkolenie i zgranie, dywizjony te osiągnęły gotowość bojową dopiero w połowie września 1940 r., czyli w najgorętszym okresie bitwy o Anglię.” P23 sierpnia tego roku dywizjon przesunięto na lotnisko operacyjne w Swinderby, w hrabstwie Lincolnshire. Dywizjon ten od początku był bardzo aktywny i „bardzo ofiarnie zaangażowany w operacjach bombowych nad Niemcami oraz nad krajami okupowanej Europy. (…) Można zakładać, że w wielu bombardowaniach brał udział por. Pluta.” Zygmunt Pluta specjalizował się w lotach samolotami typu battle i wellington jako nawigator. We wrześniu 1941r. został wysłany na spoczynek do 18 OTU w Bramcote i pracował jako instruktor. Potem został skierowany na przeszkolenie w pilotażu początkowego 25 (P)EFTS w Hucknall.
Za skuteczne loty bojowe oraz za osobisty przykład walki, utrzymania ducha bojowego w załodze i w całym dywizjonie w okresie od 22 września 1940 r. do 29 maja 1941 roku, otrzymał w Londynie 22 lipca 1941 r. z rąk gen. Władysława Sikorskiego Order Wojenny "Virtuti Militari" V kl. (nr 9129), oraz odznaczony został trzykrotnie Krzyżem Walecznych, zaś 1 września 1942 r. otrzymał stopień kapitana pilota. Odbył praktykę jako pilot w Oddziale Zaawansowanego Szkolenia Lotniczego w 3 (O)AFU – (Advanced Flying Unit) w 1943 roku przeniesiony do Oddziału Wyszkolenia Bojowego w 18 OTU w Finningly na lekcję zgrywania załóg i szkolenia bojowego. We wrześniu 1943 r. został przydzielony do 300 Dywizjonu Bombowego.

W marcu 1944 r. został skierowano go na kurs do Oddziału Przeszkolenia na Samoloty Ciężkie w 1675 HCU (Heavy Conversion Unit) typu Liberator na lotnisko Lydda w Palestynie.
„W tym właśnie Nowym Roku załoga wykonała ostatni lot ze swoim pilotem kpt. Zygmuntem Plutą, który zakończył swój 54 lot operacyjny, czyli drugą kolejkę. Przyrzekł wszystkim, że będzie czynił wszystko to, co tylko będzie w jego mocy, aby nierozerwalnie ze swoją załogą dalej latać.”
W czerwcu 1944 r. cała załoga kapitana Pluty została przeniesiona do 1586 Eskadry Specjalnego Przeznaczenia, stacjonującej wówczas w bazie Campo Casale na lotnisku Brindisi we Włoszech. W lipcu i w sierpniu wykonał on ze swą załogą 10 lotów do Polski i kilkanaście lotów do Francji, Jugosławii i północnych Włoch. Między innymi – na podstawie danych umieszczonych w archiwach Polskich Sił Powietrznych w II wojnie światowej – Loty bojowe w składzie 1586 Eskadry do Zadań Specjalnych: operacja do Jugosławii, Włoch, lot na placówkę "Guzik" 202 w Polsce, zrzut na placówkę "Kabłąk-2" 103 w Polsce, lot z zaopatrzeniem do Warszawy. Za każdym razem w takim samym składzie: Pluta, Malejka, Jencka, Dudziak, Wichrowski, Marecki, Florkowski.

W nocy 16 na 17 sierpnia samolot typu B-24 Liberator GR-R (EW275) pod dowództwem kapitana Pluty wyleciał z bazy na pomoc powstańcom w Warszawie. Kiedy po długiej trasie załoga pojawiła się nad stolicą nie znalazła miejsc zrzutu i kapitan nakazał powrót do bazy. W drodze powrotnej w rejonach Gorlic na południu Polski samolot został ostrzelany przez niemieckie myśliwce. Po krótkiej walce około 2:18 pilot, gdy zauważył, że lewy silnik płonie, kazał się ewakuować na spadochronach, a sam usiłował sprowadzić maszynę na ziemię, mimo rozległych uszkodzeń bombowca. Niestety ranny był mechanik, więc samolot zaczął szukać miejsca awaryjnego lądowania. Samolot obniżył lot, stale tracił wysokość i rozbił się w rejonach Olszyn. Miejscowa ludność pozbierała porozrywane i popalone części ciał i w dwóch trumnach pochowano na cmentarzu z I wojny światowej w Olszynach, a po wojnie w październiku 1948 r. ekshumowano na brytyjski cmentarz wojskowy w Krakowie.

Historia związana z katastrofą owiana była tajemnicą. Przez wiele lat myślano, że w Olszynach odpadł jeden z silników i zginęło tam pięciu lotników, zaś 40 km dalej, w miejscowości Banica-Krzywa rozbił się Liberator z pozostałymi dwoma członkami załogi (kpt. pilot Zygmunt Pluta i plut. mechanik Jan Marecki). Dopiero w latach 90-tych zajmujący się tą katastrofą historycy na łamach prasy lotniczej przedstawili informacje wskazujące, że w rzeczywistości Banicy rozbił się Halifax, a w Olszynach Liberator. Przeprowadzone w 2006 r. badania archeologiczne (pod kierownictwem dr inż. arch. Krzysztofa Wielgusa z Politechniki Krakowskiej) wykazały bezspornie, że istotnie miały miejsce dwie różne katastrofy.

Można by było powiedzieć, że historia kapitana Pluty skończyła się wraz z jego śmiercią w 1944. Nic bardziej mylnego! Mimo tego, że urodził się w Częstochowie, sporą część życia spędził za granicą w służbie ojczyźnie, a jego nogi prawdopodobnie nigdy nie zaprowadziły go na tereny ziemi gorlickiej w rejonie Olszyn, to tamtejsi mieszkańcy – choć go w ogóle nigdy nie poznali osobiście – nie wymazali ze swej pamięci. W roku 1969 społeczeństwo ziemi gorlickiej ufundowało poległym bohaterom pomnik wraz z tablicą pamiątkową – tablica ta zawierała tylko pięć nazwisk i błędy w ich pisowni.
Jeden z mieszkańców – nauczyciel historii z Sękowej – pan Aleksander Gucwa przez lata dążył do wyjaśnienia historii tych dwóch katastrof lotniczych. Ten strażnik pamięci o poległych lotnikach zorganizował wystawę "Odwaga i nadzieja. Prawdziwa historia Halifaxa z Banicy i Liberatora z Olszyn", napisał książkę poświęconą tym katastrofom, przyczynił się do postawienia pomnika i zorganizowania spotkania rodzin poległych lotników. 2 listopada 2000 dzięki Radzie Sołeckiej w Olszynach odbyła się uroczystość poświęcenia odnowionego pomnika. W 66 rocznicę zestrzelenia załogi bombowca Liberator, 17 sierpnia 2010 odbyły się uroczystości patriotyczno-religijne odsłonięcia nowej tablicy z poprawnie zapisanymi nazwiskami całej załogi. W uroczystościach tych brały udział rodziny poległych lotników, oraz wielu znamienitych gości – przedstawicieli władz, kombatantów, wojska i społeczeństwo Olszyn. Minister Obrony Narodowej awansował pośmiertnie do stopnia majora: kpt. pil. Zygmunta Plutę.

Na stronie internetowej prowadzonej przez pana Aleksandra Gucwę znajduje się cytat z artykułu Stanisława Wiewiórkowskiego poświęconemu kapitanowi Plucie. Te słowa doskonale podsumowują tę moją pracę. „Nie można mieć żalu, gdy obcy zapominają o naszych bohaterach, którzy bronili i wyzwalali ich ziemie spod okupacji. Ale można mieć nadzieję, że swoi będą pamiętać i wspominać tych, którzy walczyli za dobrą sprawę i w walce tej utracili życie.”
Nigdy nie poznałem kapitana, nie byłem nawet w Olszynach, nikt nie opowiadał mi wcześniej o katastrofie na tamtej ziemi. Wybrałem tę postać z Listy Krzystka – można powiedzieć na chybił-trafił – ze względu na jego nazwisko, które jest nazwiskiem panieńskim mojej mamy. Nie jest to niestety mój przodek, nie jest moim wujkiem, ale odkąd zacząłem pisać tę pracę, wczytywać się w jego historię, zaprosiłem go do mojej rodziny. Taki mój nowy wujek – bohater. Mogę powiedzieć, że właśnie stałem się tym „swoim”, tym, który chce i będzie pamiętać, wspominać tego niezwykłego człowieka - mojego prawdziwego bohatera. Tego niezwykłego – dotąd nieznanego człowieka – chciałbym przedstawić innym. Przygotowałem film i prezentację, bo wiem, że tak jest łatwiej poznać tę postać. Nie można zapomnieć o tym, co zrobił i w jakiej słusznej sprawie wziął udział. I choć jego życie tak szybko się skończyło tu na ziemi, zasługuje na to, by trwało i trwało. „Niech pamięć pozostanie na zawsze u tych, co pamiętają!” Ja pamiętam - powiedział Dawid Adamus

Biogram pilota, obserwatora kapitana Zygmunta Pluty opracował uczeń klasy szóstej Szkoły Podstawowej w Wadowicach Dawid Adamus

PS

Pan Aleksander Gucwa przyczynił się do powstania tej pracy. Przesłał zdjęcia kapitana Pluty, jego dziennik i wiele dokumentów. Co więcej, zainspirował, za co bardzo mu dziękuję.
Rodzice Ewa i Artur Adamus